Mój ulubiony wujek
Edward był warszawiakiem z dziada pradziada. Bardzo chętnie opowiadał o
przedwojennej i powojennej Warszawie, a ja lubiłam słuchać tych jego opowieści
,bo były interesujące. Często gdy opowiadał jakąś historię ,czy zdarzenie
używał gwary środowiskowej ,co jeszcze
bardziej zachęcało mnie do słuchania. Gdy
nie znałam znaczenia jakiegoś słowa dokładnie
je tłumaczył. Wujek był bardzo wesołym i miłym człowiekiem ,więc podczas tych
jego opowieści było dużo zabawy i śmiechu. Pragnę się więc podzielić z Wami
niektórymi słowami ,które zapamiętałam oraz tymi które zalazłam w słowniku gwary warszawskiej.
Oto one: Afiszer –
rozlepiacz afiszy; Ajaks – błazen ,trefniś; Aksamitnik -tapicer; Alarmista – ten kto alarmuje;
Alegancki – elegancki; Alejkowicz – uczeń spacerujący po Alejach Ujazdowskich;
Amasie – kamasze, buty; Ami – przyjaciel; Anawa (anawant) – naprzód; Ancug
-ubranie; Andrus – złodziej ,ulicznik; Angażować – bandażować; Ani mru -mru
-ani słowa; Apleger – odnóżka ,sadzonka; Apetytnik – smakosz; Aresztokrata
-arystokrata; Aus – basta, koniec; Baba -żona, przekupka; Babieć – niewieścieć;
Bachać się -kąpać się; Badianki – kruche ciastka; Badyl – handlujący zieleniną;
Bagaż – kajdany; Bajdała -bajcarz ,gaduła; Bajlować – zawracać głowę; Bambaj –
tramwaj; Basować – przytakiwać; Bebech – brzuch; Bez -przez; Bęben – małe
dziecko lub bicie, lanie; Bigos –
zamieszanie; Bojać się -bać się; Byk – błąd; Byczy – dobry, wspaniały; Cacany –
piękny, ładny; Cajt -czas; Capać – kraść; Cerulik – fryzjer; Chapczywy –
chciwy; Chodu -uciekać; Chojny -odważny; Cholira -złość; Chtóren -który;
Dandzio – modniś, elegant; Delektant – miłośnik; Deszczochron – parasol; Detto
– to samo; Dębować – uciekać; Doić – naciągać kogoś; Facuś – facet; Fajn
-dobry; Fumy -dąsy; Fyrgać – jechać ,pędzić, Gicoł -noga; Gmerać -grzebać,
dłubać; Haftować – zmyślać; Iicie -widzicie; Jaizm -egoizm; Japa – usta, gęba;
Ju – już; Jubel -radość, uciecha; Każden -każdy; Kipnąć – umrzeć; Kozak- zuch. To na razie wszystko, choć słówek jest
wiele. Teraz przytoczę parę zdań : „Na
mojem stanęło”; „A może by jem dać manto, tak po ojcowsku w te miejsce ,co
trzeba”; „Nastąp się duszo ,bo cię obleję”; „Mniejsza z tem. Jadziem dalej”; „ Jako człowiek alagancki i adukowany umiem przecie
się znaleźć „; „Nie bedziem streszczać detalicznie całego przebiegu, nadmieniem
tylko, że dojechać nie moglim na powrót do domu, dla uderzenia w kimono”.
W artykule
wykorzystałam zapiski wuja Edwarda i „Słownik gwary warszawskiej XIX wieku” –
Bronisława Wieczorkiewicza
*****
Zapraszam Was do przeczytania wierszy dla dzieci autorstwa Marka Grechuty, uzdolnionego obdarzonego świetnym głosem poety ,piosenkarza, malarza i kompozytora, którego nie ma już wśród nas (ur.10.12.1945 – zm.09.10.2006 r.).
A JA TEGO ZNIEŚĆ NIE MOGĘ
Słońce zaświeciło nam – bam!
muszę więc wykonać plan!
Wstawaj mamo, wstawaj tato
na wakacje woła lato
Wstawaj mamo, wstawaj tato
na powietrze woła lato
wywietrzymy nos i koc
by zapachniał trawą w noc
Bo ja tego znieść nie mogę
że nie dbacie o przyrodę
z mego okna widok marny
chodnik szary asfalt czarny
stoi słupek zamiast drzewa
nic nie rośnie nie dojrzewa
krasnoludek się zatruje
no a kto postawi dwóję?
Słońce zaświeciło nam - pstryk
muszę więc wykonać plan - w mig
wybudować domek z klocków
tak oszczędnie po krakowsku
Żeby kiedy spadnie deszcz
krasnoludek mógł tam wejść
żeby mógł spokojnie zjadać
mleczną zupę na obiadek
Bo ja tego znieść nie mogę
że do mleka leją wodę
do sałaty sypią piasek
pchają sznurek do kiełbasek
Słońce zaświeciło dziś -hej!
Przychodź cieniu – wietrze wiej
a ty synu na nim nie stój
możesz poczuć się jak nieswój
Tu mieć trzeba końskie zdrowie
A do czego zaraz powiem
Bo ja tego znieść nie mogę,
że do mleka leją wodę
do sałaty sypią piasek
pchają sznurek do kiełbasek
stoi słupek zamiast drzewa
nic nie rośnie nie dojrzewa
krasnoludek się zatruje
no a kto postawi dwóję?
Kto? No kto!
JADĘ POCIĄGIEM PRAWDZIWYM
Jedzie pociąg, jedzie wiezie ludzi wiezie
puszcza dymu szare kłęby
powiedz mi sąsiedzie, dokądże ty jedziesz
bo ja Szklarskiej Poręby
Jadę tam do lasu, jadę do sarenki
jadę sobie zbierać grzyby
będę się opalać, będę w słońcu walać
niech poparzą mnie pokrzywy
Dam mamusi spokój, spokój tatusiowi
niechaj sobie raz odpoczną
jedno mnie ciekawi, co oni beze mnie
co oni beze mnie poczną
Kto im będzie zbierał okruchy ze stołu
na błękitną ciężarówkę
a gdy zginie igła, albo szpulka nici
wyśle pod krzesło taksówkę
Kto z syreną wyśle szybkie pogotowie
po proszek od bólu głowy
a po tę ostatnią zapałkę pod stołem
zbierze szybko straż ogniową
Dziś jadę do lasu, jadę do sarenki
jadę sobie zbierać grzyby
po raz pierwszy jadę do prawdziwej
stacji jadę pociągiem prawdziwym
Fu..fu..fu..fu..fu.. – och fu!!
Pozdrawiam Ewa Bielińska
***** Z okazji Dnia Matki
W związku ze zbliżającym się wielkimi krokami Dniem Matki postanowiła poszukać dla Was kilku wierszy. Poszperałam troszkę w internecie. Oto kilka propozycji. Może jeden z nich będzie bliski Waszemu sercu, odda słowem wdzięczność Waszym Mamom. A może sami napiszecie wiersz, w którym uda się w poetycki sposób okazać wdzięczność za matczyną miłość i troskę.
Matka - to najpiękniejsze słowo świata. Słowo to kojarzy nam się z ciepłem dzieciństwa, z jego beztroską i poczuciem bezpieczeństwa. Przedstawione wiersze, pisane przez ludzi dorosłych w podzięce za miłość, trud i wyrozumiałość swoich matek, przedstawiają je w różnych okolicznościach wieku dziecięcego.
Utwór I
W różnych krajach żyjemy na świecie,
wiele lądów nas dzieli, mórz wiele,
gór fiolety, dolin zieleń.
I choć każdy mówi swą mową,
ale przecież jest jedno słowo,
które wszystkie połączy dzieci.
Każdy pojmie słowo to sam
i domyśli się, co ono znaczy,
choć w każdym kraju zabrzmi inaczej.
Gdy ktoś powie w Warszawie mama,
w Moskwie mu odpowiedzą mamasza,
a w Paryżu szepną maman.
W różnych krajach żyjemy na świecie,
ale tak, jak to słowo znajome,
nasza przyjaźń połączy nam dłonie.
Każdy mówi swą własną mową,
ale każdy rozumie to słowo,
pierwsze słowo u wszystkich dzieci.
I czy madre Włoch mały powie,
czy też Niemiec odezwie się Mutti,
zabrzmią słowa jak dwie bliskie nuty
w Afryce, Azji, Europie.
"Słowo", B. Ostromęcki
Utwór II
Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka, a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.
Noc.
Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?
Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo falą w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
Mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?
"Spotkanie z matką" (fragmenty), K.I. Gałczyński
Utwór III
Za to, Mamo, że w noc czujnie strzeżesz
kolorowych i spokojnych mych snów;
za to, Mamo, że ci zawsze mogę wierzyć,
że rozumiesz mnie nawet bez słów;
cóż Ci dzisiaj mogę za to dać, Najdroższa Mamo?
Po jednym kwiatku za noc każdą nieprzespaną,
po jednym kwiatku za każde zmartwienie,
po jednym kwiatku za płynące z Twych rąk ukojenie.
Za każdą Twoją zmarszczkę - jeden kwiat
i jeden za każdy siwy włos.
Pod nogi trzeba by Ci rzucić cały świat,
wszystkie kwiaty na ogromny stos.
"Co Ci dam", Maja Waszak
Utwór IV
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór, żeby powstać,
i znów iść, i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
U twych ramion płaszcz powisa
krzykliwy, z leśnego ptactwa,
długi przez cały korytarz,
przez podwórze, aż gdzie gwiazda
Venus. A tyś lot i górność
chmur, blask wody i kamienia.
Chciałbym oczu twoich chmurność
Ocalić od zapomnienia.
Piosenka M. Grechuty na podstawie "Pieśni" K.I. Gałczyńskiego
Utwór V
dziękuję za twoje włosy
nie malowane na obrazach
za twoje brwi podniesione na widok anioła
za piersi karmiące
za ramiona co przenosiły Jezusa przez zielona granicę
za kolana
za plecy pochylone nad śmieciem w lampie
za czwarty palec serdeczny
za oddech na szybie
za ciepło dłoni na klamce
za stopy stukające po kamiennych schodach
za to że ciało może prowadzić do Boga
"Dziękuję", ks. J. Twardowski
Źródło: https://www.profesor.pl/publikacja,11063,Scenariusze,Dzien-Matki-w-poezji-scenariusz-uroczystosci
****
Skąd się biorą dziury w serze...
Wrona i ser
Jan Brzechwa
„Niech mi każdy powie szczerze,
Skąd się wzięły dziury w serze?”
Skąd się wzięły dziury w serze?”
Indyk odrzekł: „Ja właściwie
Sam się temu bardzo dziwię”.
Sam się temu bardzo dziwię”.
Kogut zapiał z galanterią:
„Kto by też brał ser na serio?”
„Kto by też brał ser na serio?”
Owca stała zadumana:
„Pójdę, spytam się barana”.
„Pójdę, spytam się barana”.
Koń odezwał się najprościej:
„Moja rzecz to dziury w moście”.
„Moja rzecz to dziury w moście”.
Pies obwąchał ser dokładnie:
„Czuję kota: on tu kradnie!”
„Czuję kota: on tu kradnie!”
Kot udając, że nie słyszy,
Miauknął: „Dziury robią myszy”.
Miauknął: „Dziury robią myszy”.
Przyleciała wreszcie wrona:
„Sprawa będzie wyjaśniona,
Próbę dziur natychmiast zrobię,
Bo mam świetne czucie w dziobie”.
„Sprawa będzie wyjaśniona,
Próbę dziur natychmiast zrobię,
Bo mam świetne czucie w dziobie”.
Bada dziury jak należy,
Każdą dziurę w serze mierzy,
Każdą zgłębia i przebiera -
A gdzie ser jest? Nie ma sera!
Każdą dziurę w serze mierzy,
Każdą zgłębia i przebiera -
A gdzie ser jest? Nie ma sera!
Indyk zsiniał, owca zbladła:
„Gwałtu! Wrona ser nam zjadła!”
„Gwałtu! Wrona ser nam zjadła!”
Na to wrona na nich z góry:
„Wam chodziło wszak o dziury.
Wprawdzie ser zużyłam cały,
Ale dziury pozostały!
Bo gdy badam, nic nie gadam,
I co trzeba zjeść, to zjadam.
Trudno. Nikt dziś nie docenia
Prawdziwego poświęcenia!”
„Wam chodziło wszak o dziury.
Wprawdzie ser zużyłam cały,
Ale dziury pozostały!
Bo gdy badam, nic nie gadam,
I co trzeba zjeść, to zjadam.
Trudno. Nikt dziś nie docenia
Prawdziwego poświęcenia!”
Po czym wrona, jak to ona,
Poszła sobie obrażona.
Poszła sobie obrażona.
*****
1 Maja Święto Pracy -
Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, popularnie zwany 1 Maja –
międzynarodowe święto klasy
robotniczej, obchodzone od 1890 corocznie 1 maja. W Polsce Święto Pracy jest świętem państwowym od
1950. Z tej okazji postanowiłam zaprezentować Wam wiersz Juliana Tuwima
pt.:
„Wszyscy dla wszystkich”
Murarz domy buduje,
Krawiec szyje ubrania,
Ale gdzieżby co uszył,
gdyby nie miał mieszkania?
A i murarz by przecie
Na robotę nie ruszył,
Gdyby krawiec mu spodni
I fartucha nie uszył.
Piekarz musi mieć buty,
Więc do szewca iść trzeba,
No, a gdyby nie piekarz,
Toby szewc nie miał
chleba.
Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy musza pracować,
Mój maleńki kolego.
żródło: https://slideplayer.com/slide/11445939/, www.wikipedia.org
2 Maja Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej
– polskie święto wprowadzone na mocy stawy z 20 lutego 2004 r.
Tego samego dnia obchodzony jest Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Ten dzień uświetni Nam wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego pt.:
"Pieśń o fladze"
Jedna była — gdzie? Pod Tobrukiem.
Druga była — gdzie? Pod Narvikiem.
Trzecia była pod Monte Cassino.
A każda jak zorza szalona,
biało-czerwona, biało-czerwona!
czerwona jak puchar wina,
biała jak śnieżna lawina,
biało-czerwona.
Zebrały się nocą flagi.
Flaga fladze dodaje odwagi:
— No, no, nie bądź taka zmartwiona.
Nie pomogą i moce piekła:
jam ciebie, tyś mnie urzekła:
nie zmogą cię bombą ni złotem
i na zawsze zachowasz swą cnotę.
I nigdy nie będziesz biała,
i nigdy nie będziesz czerwona,
zostaniesz biało-czerwona
jak wielka zorza szalona,
czerwona jak puchar wina,
biała jak śnieżna lawina,
najukochańsza, najmilsza,
biało-czerwona.
Tak mówiły do siebie flagi
i raz po raz strzelił karabin,
zrobił dziurę w czerwieni i w bieli.
Lecz wołały flagi: — Nie płaczcie!
Choćby jeden strzępek na maszcie,
nikt się zmienić barw nie ośmieli.
Zostaniemy biało-czerwone,
flagi święte, flagi szalone.
Spod Tobruka czy spod Murmańska,
niech nas pędzi dola cygańska,
zostaniemy biało-czerwone,
nie spoczniemy biało-czerwone,
czerwone jak puchar wina,
białe jak śnieżna lawina,
biało-czerwone.
O północy przy zielonych stolikach
modliły się diabły do cyfr.
Były szarfy i ordery, i muzyka
i stukał tajny szyfr.
Diabły w sercu swoim głupim, bo niedobrym
rozwiązywały biało-czerwony problem.
Flaga łkała: — Czym powinna
zginąć bo jestem inna?
Bo nie taka… dyplomatyczna,
bo tragiczna, bo nostalgiczna;
ta od mgieł i tkliwej rozpaczy,
i od serca, które nic nie znaczy,
flaga jak ballada Szopenowska,
co ją tkała Matka Boska.
Ale wtedy przyszła dziewczyna
i uniosła flagę wysoko,
hej, wysoko, ku samym obłokom!
Jeszcze wyżej, gdzie się wszystko zapomina,
jeszcze wyżej, gdzie jest tylko sława
i Warszawa, moja Warszawa!
Warszawa, jak piosnka natchniona,
Warszawa biało-czerwona,
biała jak śnieżna lawina,
czerwona jak puchar wina,
biało-czerwona, biało-czerwona, hej, biało-czerwona.
Obóz Altengrabow, 1 października 1944 "Początek"
Święto Konstytucji
3 Maja obchodzone jest w ramach upamiętnienia uchwalenia Konstytucji w 1791
roku. Była to pierwsza w Europie i druga na świecie ustawa regulująca ustrój
prawny państwa.
Uchwalenie Konstytucji 3 Maja upamiętniło poza bogatą
literaturą piśmienniczą nie jedno dzieło sztuki w postaci grafik, malarstwa,
rzeźby, a także muzyki w różnej formie, w szczególności wokalnej. W celu
uczczenia owego wydarzenia utwory muzyczne pisali jedni z najwybitniejszych
poetów i kompozytorów m.in. Fryderyk Chopin, Feliks Nowowiejski, Józef Świder,
Rajnold Suchodolski, Franciszek Karpiński, Maciej Kamieński, Stanisław
Starzyński, czy Konstanty Gaszyński.
Piosenki o Konstytucji 3 Maja są krótkim choć miło brzmiącym
świadectwem narodowego pojednania po latach walki i politycznych sporów.
Najpopularniejszy utwór to oczywiście pieśń „Witaj, majowa jutrzenko"
znana także jako „Mazurek Trzeciego Maja" oraz „Trzeci Maj", który
powstał w pierwszych dniach po uchwaleniu Konstytucji. Już 8 maja 1791 roku został
po raz pierwszy wykonany w krakowskich Sukiennicach podczas uroczystego balu
wydanego z okazji tego wielkiego wydarzenia oraz imienin króla Stanisława
Augusta Poniatowskiego. Refren tej pieśni cytuje Adam Mickiewicz w XII księdze
„Pana Tadeusza”. Na tej stronie zaprezentuję fragment tego utworu. Jeśli chcecie poznać cały, zapraszam na stronę:
https://pl.wikisource.org/wiki/Mazurek_3_majaWitaj majowa jutrzenko,
Świeć naszej polskiej krainie,
Uczcimy ciebie piosenką,
Która w całej Polsce słynie.
Witaj maj, piękny maj,
U Polaków błogi raj.
Witaj dniu trzeciego maja,
który wolność nam zwiastujesz.
Pierzchła już ciemiężców zgraja.
Polsko, dzisiaj tryumfujesz!
Witaj maj, piękny maj,
U Polaków błogi raj.
Nierząd braci naszych cisnął,
Gnuśność w ręku króla spała,
A wtem trzeci maj zabłysnął -
I nasza Polska powstała.
Witaj maj, piękny maj,
Wiwat wielki Kołłątaj!
Ale chytrości gadzina
Młot swój na nas gotowała,
Z piekła rodem Katarzyna
Moskalami nas zalała.
(fragment) 23 kwietnia 1831, Kałuszyn
Pozdrawiam,
Anna Konik
****
Oto kolejna propozycja -„Wierszyki łamiące języki” Małgorzaty Strzałkowskiej.
TYP SPOD SOPOTU
W połowie lata, w pewną sobotę,
typ spod Sopotu kupił kapotę,
lecz miał z kapotą niemały kłopot,
bo mu kapota wpadała w łopot.
Klap! klap! kapota klapie na typie,
typ spod kapoty na klapy łypie,
klapie klapami typa kapota,
z łopotem typem kapota miota.
Wtem tupnął na mnie typ spod Sopotu:
- Dość mam łypania, klap i łopotu!
Kto dziś kupuje ten typ kapoty?!
I po co pisać takie głupoty…
***
Łamaniec językowy – trudna w zamyśle do wymówienia fraza. Może
opierać się na podobnych, a jednak odmiennych fonemach, specjalnej
konstrukcji, np. grze słów lub innych właściwościach języka.Najpierw klasyka i łamańce raczej łatwe na rozgrzewkę:
- Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą.
- Nie pieprz wieprza pieprzem Pietrze, bo bez pieprzu wieprz jest lepszy.
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie.
Jeżeli idzie Ci tak łatwo to spróbuj coś odrobinę trudniejszego:
- Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego.
- Konstantynopolitanczykowianeczka
- Stół z powyłamywanymi nogami.
- W czasie suszy szosa sucha.
- Czy Tata czyta cytaty z Tacyta.
- To cóż, że ze Szwecji, to nic, że ze Szwecji.
- Pocztmistrz z Tczewa.
- Z rozentuzjazmowanego tłumu wyindywidualizował się niezidentyfikowany prestidigitator, który wyimaginował sobie samounicestwienie.
- Na wyścigach wyścigowych wyścigówek wyścigowych wyścigówka wyścigowa wyścignęła wyścigówkę wyścigową numer sześć.
- Ząb zupa zębowa, dąb zupa dębowa.
Połamania języka ;-)
Pozdrawiam A.K.
***
Czego potrzeba kotu
Kotu potrzeba niewiele:
Pogłaskać go tylko w niedzielę,
w poniedziałek, wtorek i w środę
leciutko podrapać go w brodę,
w czwartek, w piątek i w sobotę
pobawić się trochę z kotem
i w niedzielę – znów niewiele.
A jeśli ci się uda
pokochać go troszeczkę
i tym co mu smakuje
napełnisz mu miseczkę
i mocno postanowisz
nie oddać go nikomu
i zgodzisz się by czasem
porządził trochę w domu,
to zauważysz potem
(to zresztą przyjdzie z wiekiem),
że będąc bliżej z kotem,
jesteś bardziej człowiekiem.
Franciszek Klimek jest poetą, który poświęcił kotom niejeden tomik wierszy. Z jego utworów bije uczucie, jakim obdarza on czworonogi, wyraźnie dostrzegamy także znajomość kociej natury. Trudno wybrać zaledwie jeden wiersz spośród tak wielu, jednak szczególnie urzekł mnie utwór o tym, jak kochając zwierzęta, stajemy się bardziej ludzcy.
****************************************************************************
Ten dział poświęcony jest utworom pisanym wierszem lub prozą. To też na początku chciałabym Wam przedstawić różnice pomiędzy tymi utworami. Rzecz jest prosta, a mianowicie:
- WIERSZ jest utworem pisanym z podziałem na wersy, np.
Kocisko na mojej kanapie?!
Wrr, zaraz go za ogon złapię!
Ja z kotem na jednej podusi?
Hau, nikt mnie do tego nie zmusi!
(Agnieszka Frączek)
-PROZA, czyli utwór pisany bez podziału na wersy, np.
Czarny kot wygrzewał się w pierwszych promieniach słońca na środku podłogi. Kiedy maja na niego spojrzała, obrócił się leniwie na grzbiet, machnął ogonem i spojrzał prosto na nią, prostując łapy w powietrzu.
(Marcin Szczygielski)
*Jak widać, różnica dotyczy kwestii czysto formalnych i nie ma żadnego
związku z treścią utworu. Zresztą bardzo łatwo jest przerobić prozę na
wiersz — wystarczy dowolny tekst ciągły podzielić na wersy, by otrzymać
coś, co od strony formalnej jest wierszem. Co więcej, na takiej
przeróbce tekst nic nie straci, a może zyskać, natomiast przeróbka
wiersza na prozę będzie zawsze ze szkodą dla tekstu.
Zapraszam do dzielenia się twórczością. Nic tak serca nie raduje, jak utwory, które wyszły spod pióra młodych artystów.
Pozdrawiam
Anna Konik
a.konik@sp141.edu.pl
(źródło:http://lukaszrokicki.pl/2012/01/23/wiersz-proza-liryka-epika/, podręcznik "Między nami. Język polski 5", wyd.GWO.)